Nie praktykuję wymyślania postanowień noworocznych. Życie samo schody
ustawi, głupia bym była je sobie dodawać. Postanowienia noworoczne przyniósł
za to Kozak ze szkoły. Wszyscy uczniowie pisali, o dziwo, napisał i on.
1. Become a better spy.
Że chciałby zostać lepszym szpiegiem.
2. (pisze dziecko biegłe w elektronice) Become better on my tablet.
Że chciałby sprawniej posługiwać się tabletem.
(Pytam ja się: da się?)
3. Stop telling my secrets.
Przestać rozpowiadać swoje sekrety.
To główne założenia, jest ich więcej, ale istnieje punkt niezapisany, o
którym wiem, że jest najważniejszy. Mianowicie Kozak chce przyjaciela, który nie
będzie się kłócić. To nie może być nikt z rodziny, ani z klasy, ani z dzieciaków
na podwórku. Nie wiem więc, gdzie go znaleźć.
Posiadanie przyjaciela poważnie leży dziecku na sercu.
- Nie wiesz, mamo, że Bóg kazał mieć przyjaciół? To jedno z dziesięciu
przykazań.
Być może, ale przykazania swoją drogą, a możliwości człowieka swoją. Obawiam
się, że sen o takim koledze długo się nie ziści, ale skupmy się na pozytywach.
Połowa stycznia, a Kozak osiągnął pierwszy cel z noworocznych ustaleń. Odbieram
dzieciaka w zeszłym tygodniu ze szkoły i słyszę zamiast powitania:
- Mama! Już wiem, jak lepiej szpiegować!
- Tak? Gratuluję! Jak się to robi?
- Musisz mi kupić lornetkę!